czwartek, 17 maja 2018

Nowy Jork w 3 dni, czyli USA cz.1

           Niedawno wróciliśmy z Moim K. ze Stanów Zjednoczonych. Cóż to była za podróż! 3 tygodnie, 3000 mil (ok. 4800 km) przejechane autem, 6 odwiedzonych stanów, mnóstwo niesamowitych wspomnień. Aż trudno wskazać, co nam się podobało najbardziej;) Na pewno ogromne wrażenie wywarł na nas Nowy Jork zwany również Wielkim Jabłkiem, Gotham albo miastem, które nigdy nie śpi (co potwierdzamy). Ta największa metropolia USA ma bardzo wiele do zaoferowania, a my mieliśmy zaledwie 3 dni na jej zwiedzenie. Nie próżnowaliśmy...



Trzy dni to stanowczo za mało na powolne smakowanie Nowego Jorku, zresztą tego gwarnego miasta nie można powoli smakować. Trzeba je chwytać garściami. Musieliśmy zatem wziąć jak największy kęs w tak krótkim czasie, a resztę pozostawić na kolejne wizyty. Postawiliśmy na najciekawszą z jego pięciu dzielnic – Manhattan. Tam spaliśmy, spacerowaliśmy, zwiedzaliśmy. 

Hotel The Jane
Dzień 1
W nocy przylecieliśmy na lotnisko Kennedy'ego (JFK). Po godzinie jazdy shuttlebus'em dotarliśmy do naszego lokum w zachodniej części Manhattanu w dzielnicy Greenwich Village. Hotel znajduje się tuż przy rzece Hudson, jest z początku XX w. i zabytkowy - ulokowano w nim uratowanych rozbitków Titanica. Zachowano wygląd z epoki - drewno, mosiądz i obsługę w czerwonej liberii. Pokoje urządzono w stylu kajut na statku. I jak to kajuty - pokoje są małe, ale wystarczające, by dać wytchnienie nogom i głowie po całodziennym szwendaniu się po mieście. Miły początek:)
Edificio Friends - dom z serialu "Przyjaciele"







Z rana od razu przystępujemy do ataku na miasto. Cel na dziś: dzielnica finansowa, czyli okolice Wall Street, rejs promem na Staten Island i przejście mostem brooklińskim w rejon zwany Dumbo na Brooklynie. 
Jako fani serialu "Przyjaciele" w drodze na Wall Street zahaczamy o blok zwany Edificio Friends pokazywany tam jako ich dom. Niech Was to nie zwiedzie. Serial kręcono w studiu filmowym w Los Angeles. Na parterze budynku jest nawet kawiarnia, ale to wcale nie jest Central Perk. Mimo to chętnych na zrobienie sobie zdjęcia w tym miejscu nie brakuje, o czym naocznie się przekonaliśmy;). 




Kolejny przystanek: 9/11 Memorial, czyli pomnik upamiętniający ofiary ataku z 11. września. Właściwie jest to odwrotność pomnika, gdyż zamiast wysokiej rzeźby czy statuy, w miejscu po wieżach WTC są dwa zagłębienia w ziemi przypominające marmurowe baseny-fontanny z wypisanymi nazwiskami ofiar. Całość sprawia bardzo gustowne wrażenie. 


Za 9/11 Memorial zaczyna się Dzielnica Finansowa pełna szklanych, nowoczesnych, piętrzących się aż do nieba wieżowców. Jej serce stanowi Wall Street z budynkiem giełdy papierów wartościowych oraz Federal Hall - historyczne serce  Stanów Zjednoczonych. W XVIII w. było to pierwsze miejsce pracy Kongresu Stanów Zjednoczonych oraz miejsce zaprzysiężenia pierwszego prezydenta USA, Jerzego Waszyngtona. 


One World Trade Center - jeden z nowych wieżowców stojących w miejscu biurowców World Trade Center

Nowojorska gieła
Jak za darmo zobaczyć z dość bliskiej odległości Statuę Wolności? Skorzystać z promu płynącego na Staten Island. Jest to wielki prom kursujący pomiędzy Manhattanem a Staten Island co 0,5-1 godzinę i przewożący jednorazowo setki pasażerów całkowicie bezpłatnie. Dlatego promy w ciągu dnia są pełne turystów. 
Po przypłynięciu na miejsce, na Staten Island, trzeba zejść promu i przejść na terminal, skąd odpływa prom na Manhattan (kilkaset metrów dalej). Promy odpływają co 30 min. w godzinach szczytu, więc nie trzeba długo czekać na powrót.
Ten prom to też świetna okazja do podziwiania panoramy Manhattanu w całej okazałości. Z tego względu chcieliśmy przepłynąć się promem drugi raz, ale w nocy, by móc zrobić fajne zdjęcia nocnego Manhattanu. Niestety los nas przechytrzył. 1) prom o 5:00 rano, kiedy to płynęliśmy, okazał się mniejszy i bez tarasów zewnętrznych, przez co robienie zdjęć okazało się niemożliwe; 2) pogoda spłatała nam figla. Zaczął padać tak silny śnieg, że nic nie było widać na 20 metrów. Taki pogodowy psikus - jednego dnia wiosna, słoneczko, cieplutko, a następnego  zadymka śnieżna:)

Prom na Staten Island

Widok z promu na panoramę Manhattanu
Na południu Manhattanu znajduje się kolejna ikona Nowego Jorku - Most Brookiński. Jest wielki, piękny i ma świetny widok na dolny Manhattan. Można po nim przejść. Ale nawet jego szeroka kładka dla pieszych potrafi się zakorkować, o czym sami się przekonaliśmy. Sami zobaczcie, ile głów widać na zdjęciu poniżej. To piesi próbujący przejść na drugą stronę mostu. Było tyle ludzi, że momentami wszyscy staliśmy w bezruchu nie mogąc zrobić kroku w przód, tył, bok. Nie tylko my ale i zagadany przeze mnie policjant nie wiedział, co się dzieje. Stwierdził, że to nie jest normalne. Ot, takie mieliśmy szczęście;)
Po drugiej, brookińskiej, stronie mostu jest kilka świetnych miejsc do zrobienia ikonicznych zdjęć Manhattanu z mostem. Nie mając czasu na obejście wszystkich, wybraliśmy Main Street Park. A dlaczego, zobaczcie sami na zdjęciach poniżej.
Dalej udaliśmy się na Washington Str na Brooklynie. To jedno z najbardziej "instagramowych" miejsc w NYC, tak przynajmniej wyczytałam. Na jednej osi układa się ta właśnie ulica, przęsło Manhattan Bridge, a w jego prześwicie - Empire State Building. Rzeczywiście, tłum gapiów i fotografujących się ludzi był ogromny. Moja rada: przyjdźcie tu bladym świtem, jeśli nie chcecie mieć ludzi w kadrze. 

Zakorkowany Most Brookliński.



Widok z Washington Str na Manhattan Bridge i Empire State Building (w dolnym prześwicie mostu) jednocześnie 
Widok z Main Street Park
Dzień 1. zakończony. 20 km na nogach bez użycia metra zaliczone.

Dzień 2
Drugi dzień naszych nowojorskich wojaży zaczęliśmy z wysokiego T. T jak Top of the Rock, T jak taras widokowy na jednym z wieżowców Rockefeller'ów. Widoki zarówno na dolny Manhattan z Empire State Building na czele oraz na Central Park. 
Tarasów widokowych jest w NYC kilka: na Empire State Building, Top of the Rock, One World Observatory. My wybraliśmy TotR ze względu na widok zarówno na Empire State Building jak i na Central Park. Strzał w 10!

Dolny Manhattan i Empire State Building w centralnym miejscu
Widok na Central Park, niestety coraz bardziej zabudowywany

 Nasz pobyt w NYC wypadł w Niedzielę Wielkanocną. Tradycją w tym mieście jest organizowanie wtedy parady kapeluszowej. Im oryginalniejszy kapelusz, tym lepiej. Niektórzy nawet w całości się przebierają.




Kolejny punkt: MoMA, czyli Museum of Modern Art. Nie jestem lubicielką sztuki nowoczesnej, moje pojęcie o sztuce kończy się na XIX w. Niemniej jednak jest kilka perełek ze sztuki XX w., które warto znać i zobaczyć. Tak bardzo się nastawiałam się na "Płynące zegary" (inaczej "Trwałość pamięci") autorstwa Dali'ego, na komiksowe obrazy Roy'a Lichtenstein'a, a przede wszystkim na "Puszkę zupy pomidorowej" oraz słynną, popartową podobiznę Marilyn Monroe Andy'ego Warhol'a. Nic z tego nie było! Wypożyczone. Smuteczek. Dobrze że zobaczyłam choć "Panny z Awinionu" ("Panny z Avignon") Picassa oraz "Gwieździstą noc" van Gogha. 

"Panny z Awinionu" Picasso
Idąc dalej zahaczyliśmy o Central Park. Dosłownie zahaczyliśmy, gdyż jest on tak rozległy, że dnia by zabrakło, żeby go przejść.


Widok z Gapstow Bridge, Central Park
Z Central Parku Broadway'em doszliśmy do sylwestrowego serca NYC, czyli do Times Square. Ilość gigantycznych telebimów i reklam może przyprawić o zawrót głowy!




Wśród wielu "przebierańców" krążących po Times Square jeden się wybitnie wyróżnia - nagi śpiewający i grający kowboj ;)
Nie sposób zliczyć ilości smaczków, jakie można znaleźć w NYC. Jednym z nich jest dworzec kolejowy Grand Central Terminal. Jest wielki, ma niepowtarzalną architekturę i generalnie jest niebanalnie wykończony, jak na dworzec. Wybudowany pod koniec XIX w. nawiązuje do ery świetności amerykańskich pociągów dalekobieżnych. Poza funkcją komunikacyjną pełni również rolę handlową, a w podziemiach mieści się wielka hala restauracyjna. Można tam zjeść coś z każdego zakątka świata.

Hala dworca Grand Central
Do najsmaczniejszych smaczków NY na pewno zaliczam wieżowiec Flatiron Building. Z pewnością nieraz widzieliście zdjęcie tego niezwykle wąskiego i pięknego budynku wybudowanego w 1902 r.


Ale NY to nie tylko ikoniczne budynki. To także takie smaczki jak Highline (lub High Line), czyli pomysłowo zaaranżowana przestrzeń w tym ciasnym mieście. Jest to chyba jeden z najbardziej nietypowych parków na świecie - powstał na miejscu dawnej linii kolejowej na odcinku 2,5 km znajdującej się ok. 9 m nad ziemią. Kojarzycie takie estakady kolejowe/samochodowe umieszczone na potężnych filarach ponad ulicami miasta? To na takim czymś mieści się Highline z jego trawnikami, drzewami, ławeczkami i tarasami widokowymi. Torów nie rozebrano, lecz przyjemnie wkomponowano w park.



I to byłby koniec drugiego dnia. Zrobiliśmy kolejne 20 km pieszo. Nigdy nie przeszłam tyle po mieście:) Warto było. Zakochałam się w NY.
Na deser jeszcze kilka smaczków z NY.







Dzień 3
Wieczorem mieliśmy lot. Przed świtem odbyliśmy nieudaną nocną wyprawę na Staten Island, o której pisałam wcześniej. Ostatnie godziny w NY spędziliśmy w Muzeum Historii Naturalnej. Oboje Z Moim K. na to czekaliśmy. Tyle się słyszy o niesamowitościach tej placówki. Jednak muszę przyznać, iż się nieco rozczarowałam. Może gdybym wcześniej nie była w podobnych muzeach w Brukseli czy Paryżu, to bym się zachwycała. Ale wypchane zwierzęta już widziałam, gigantyczne makiety układu słonecznego również, więc większa część sal wystawowych nie budziła we mnie szału. Na szczęście było kilka fajnych szkieletów dinozaurów, więc przedpołudnie minęło ciekawie. Najbardziej podobał mi się widok z okna na Central Park, niestety nie pamiętam, w której sali. 

Hol główny 

  
Absolutnie przepiękny, bajkowy widok z okna muzeum
Zakochałam się w Nowym Jorku, tak, stanowczo. NY, mimo swych olbrzymich gabarytów, nie przytłacza, a wieżowce nie zasłaniają całego nieba. Stwierdziliśmy z K., iż to zasługa szerokich arterii. Miasto jest fantastyczne, tętniące wszelkiego rodzaju życiem, pachnące każdą przyprawą z każdego zakątka świata. Musimy tam koniecznie wrócić!

Zapraszam do kolejnych części relacji:
Od Las Vegas do Monument Valley - USA cz.2
Nowy Jork polecają

1 komentarz:

  1. Szkielety dinozaurów XDDD Śmieję się, bo jak byłam ostatnio w Wiedniu to sama do Muzeum poleciałam właśnie przez szkielet T-Rexa :) Ogólnie zawsze zastanawiałam się, gdzie są te super punkty widokowe, z których robi się panoramę miasta, a tu proszę prom. Naprawdę na to nie wpadłam ;)

    OdpowiedzUsuń