poniedziałek, 20 listopada 2017

"Zabójstwo Rogera Ackroyda" Agatha Christie

              "Zabójstwo Rogera Ackroyda" to trzecia powieść z cyklu o Herkulesie Poirot autorstwa Agathy Christie. Dwie poprzednie, "Tajemnicza historia w Styles"  i "Morderstwo na polu golfowym" miały ciekawe, nieoczekiwane zakończenie, ale to w "Zabójstwie Rogera Ackroyda" zbija z tropu! Byłam chyba nawet nico zła (a na pewno oszołomiona) na Agathę, że tym razem właśnie w taki sposób postanowiła wyprowadzić mnie w pole. Zabieg przez nią zastosowany jest przełomowy i genialny w swej prostocie:)



               Zazwyczaj Agatha Christie powoli zaznajamia czytelnika z poszczególnymi postaciami, spokojnie nakreśla tło wydarzeń, przygotowując czytelnika na zbliżające się morderstwo. W przypadku „Zabójstwa Rogera Ackroyda” mamy sytuację nie co odwróconą. Autorka bardzo szybko przechodzi do morderstwa, by dopiero w toczącym się śledztwie głębiej zapoznać czytelnika z poszczególnymi postaciami.  Można by rzec, że w tej powieści trup ściele się gęsto już od pierwszych stron, gdyby nie to, że dwa pierwsze zgony służą wprowadzeniu czytelnika w zabójstwo tytułowego Rogera Ackroyda. Otóż w małej mieścinie King’s Abbot atmosfera pełna jest pogłosek na temat samobójstwa pani Ferrars - starszej kobiety, która, jak głosiła plotka, zamordowała wcześniej własnego męża, Ashleya Ferrarsa. Jedyną osobą, której pani Ferrars się zwierza, jest tytułowy Roger Ackroyd, któremu w liście napisała, kto ją szantażował. Niedługo potem sam zostaje zamordowany... Policja jest oczywiście bezradna. Szczęśliwie niedawno osiadły w miasteczku Herkules Poirot  podejmuje trop. Jego asystentem mimo woli zostaje sąsiad detektywa, doktor Sheppard, miejscowy lekarz, który świetnie zna tajemnice niewielkiej społeczności. To z jego perspektywy poznajemy wydarzenia dzięki temu, iż ma on przyjemność towarzyszyć Herkulesowi Poirot niemal na każdym kroku dochodzenia. Sherppard jest inteligentnym, pewnym siebie mężczyzną, lecz bywa czasami równie "niezdarny" w śledztwie co Arthur Hastings, towarzysz Poirota z wcześniejszych powieści.
              Oprócz niego na kartach powieści spotkamy wiele wyrazistych postaci, które wnoszą wiele do samej historii. Moją ulubienicą jest siostra doktora Karolina, która być może okazała się typową  przedstawicielką "monitoringu miasteczkowego" jako wszystkowiedząca, ale to właśnie ona okazała się nieświadomie nieść pomoc w odkryciu sprawcy. Jako bohaterka pokazała, że cecha intuicji kobiecej nie była czymś obcym już w latach dwudziestych ubiegłego stulecia. Poza tym w powieści spotykamy m.in. nieco milczącego i tajemniczego majora Blunta oraz Florę Ackroyd, panienkę wchodzącą w życie, romantycznie i z ufnością patrzącą w przyszłość. Takich wyraźnie naszkicowanych postaci jest sporo więcej i nie ważne, czy są drugo- czy trzecioplanowe - każda z nich wypada intrygująco. Tym bardziej, jeśli chodzi o podejrzanych.
               W przypadku samego śledztwa to jak zawsze mamy do czynienia z typowymi elementami w twórczości Agathy Christie. Po znalezieniu odpowiedzi na niektóre pytania, pojawiają się kolejne. Zasadniczą rolę odgrywają rozmowy oraz domysły. Nawet detale odgrywają kluczową rolę.  Oczywiście detale, na które tylko niezrównany Herkules Poirot zwraca uwagę. 

"Zupełnie jakby pan potrząsał kalejdoskopem. Następuje nowy rozwój wypadków; wszystko nabiera nowego znaczenia." (Doktor Sheppard)

Belgijski detektyw jest bardzo tajemniczy, a jego sposób rozumowania niezgłębiony. Napisać o nim, że jest po prostu fachowy bądź sprytny, byłoby niepełnym opisem. Belg okazał się bowiem championem wśród bohaterów powieści. Ktoś mógłby powiedzieć, że z Poirota niezły wróżbita Maciej, ale byłby w dużym błędzie. On nie kieruje się przeczuciami, a prawidłową oceną sytuacji. Tu zahaczamy o jedyną rzecz, jaka mnie "irytuje" u Christie. Mianowicie to, że nie poznajemy wszystkich faktów, jakie zna detektyw, że Poirot wie więcej od nas. Przez to nie mamy szans na wytypowanie złoczyńcy, możemy jedynie zgadywać, na co nigdy "mały Belg" sobie nie pozwala. Cóż się dziwić, że jak dotąd nie odgadłam mordercy w żadnej powieści Christie - moje szare komórki nie są tak przebiegłe, jak te pracujące w umyśle Herkulesa Poirot. 
         Właśnie, zakończenie. Jak już powiedziałam, jest jednym z najbardziej zaskakujących. Zaskakuje nie tylko osoba mordercy, ale i jej ujawnienie przez Poirota. Sposób, w jaki Herkules Poirot przygotowuje czytelnika do poznania prawdy, jest iście teatralny. Ostatnie zdanie dotyczące wyjawienia tożsamości mordercy sprawi, że nie jeden czytelnik weźmie się za głowę. Zakończenie sprawia, że nie tylko poznamy rozwiązanie, ale i inaczej spojrzymy na powieść jako całość. Dobrze, że autorka potrafi zaskoczyć i to w taki sposób. Co tu mówić - czapki z głów!
               Po wydaniu powieść wywołała liczne kontrowersje, nie chodziło jednak o tematykę książki, lecz zastosowane rozwiązanie fabularne. Zakończenie powieści było sprzeczne z ówczesnymi kanonami literatury kryminalnej, które zakładały zakaz utożsamiania mordercy z narratorem lub głównym detektywem. Z tego powodu Agatha Christie została nawet wykluczona z tak zwanego „Klubu Detektywów” zrzeszającego autorów powieści detektywistycznych. Jak dobrze, że nie przestała łamać konwenansów:)

Lekturę polecają

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz